Iga Świątek zakończyła turniej BNP Paribas Warsaw Open gładkim zwycięstwem 6:0, 6:1 nad Niemką Laurą Siegemund. Mimo że pogoda w ciągu tygodnia skutecznie utrudniała kibicom gromadzenie się w obiekcie, w niedzielne popołudnie warszawski kort centralny zgromadził 5 tysięcy fanów, którzy mogli obejrzeć pierwszy triumf najlepszej tenisistki świata na polskiej ziemi.

Piotr Nowak/PAP/tysol.pl

Za nami już druga edycja Warsaw Open, turnieju WTA rangi 250, odbywającego się od poniedziałku 24 lipca na kortach należących do Legia Tenis&Golf przy ulicy Łazienkowskiej. W zeszłorocznej imprezie zwycięstwo odniosła Caroline Garcia, pokonując Igę na etapie ćwierćfinału. Tym razem Świątek sprostała dużym oczekiwaniom i sięgnęła po tytuł. W pomeczowym wywiadzie Polka przyznawała, że presja grania na niewielkim turnieju “w domu” była podobna do tej, z którą mierzyła się podczas gry w Wielkich Szlemach. Współorganizatorem Warsaw Open był bowiem Tomasz Świątek, tata Igi, który od pół roku miał przypominać swojej córce, jak istotny będzie dobry występ przed własnymi kibicami.

Warunki pogodowe nie pomogły w płynnym i bezproblemowym przebiegu imprezy. Deszczowe dni spowodowały spore opóźnienia w grze i pozostawiły grono kibiców zawiedzionymi. Szczególnie zniesmaczeni (i mokrzy) wyszli ci, którzy zakupili bilety na piątkowe ćwierćfinały. Zamiast zapowiadanych 4 meczów, w tym jednego z udziałem Świątek, przez cały dzień zdołano rozegrać zaledwie jedno całe spotkanie. Z ręcznikami i specjalnymi urządzeniami do suszenia kortu wielokrotnie ruszali wolontariusze i konserwatorzy, a nawet sam Tomasz Świątek, jednak za każdym razem ciemne chmury wracały nad Warszawę. Grafik stawał się coraz bardziej napięty, a czasu do gry było coraz mniej. Dlatego też część meczów deblowych została przeniesiona na kryte korty, gdzie niemożliwy był udział publiczności. Może to i lepiej, bo wybrana hala nie była w najlepszym stanie, a w internecie można było natrafić na zdjęcia przeciekającego dachu. W końcu organizatorzy zmuszeni byli do odwołania reszty starć singlowych na następny dzień. Ku nieszczęściu piątkowych fanów, a uciesze tych, którzy zakupili bilety na sobotę, kolejnego dnia kort centralny gościł rakietę nr 1 na świecie aż dwukrotnie. Najpierw rozegrała zaległe spotkanie z Czeszką Lindą Noskovą, a kilka godzin później półfinał przeciwko Yaninie Wickmayer. Ten z kolei musiał zostać przerwany pod koniec drugiego seta z powodu powoli zapadającego zmroku i braku oświetlenia nad kortami. W konsekwencji w niedzielny poranek Iga najpierw dokończyła swój półfinał, a później wyszła do ostatecznego starcia. Wcale nie łatwiej miała jej rywalka. Siegemund w sobotę spędziła na korcie około siedem godzin, tocząc wyrównane pojedynki ze Stefanini i Marią. To też odbiło się na jej dyspozycji w niedziele, co sama przyznała w pomeczowym wywiadzie.

Oprócz Igi, udział w turnieju brało kilka innych polskich tenisistek. W kwalifikacjach zagrały Martyna Kubka, Weronika Falkowska, Olivia Lincer oraz Stefania Rogozińska-Dzik. Niestety, żadnej z nich nie udało się dostać do głównej drabinki. Dziką kartę do gry w 1/16 otrzymały Weronika Ewald i Maja Chwalińska, ale one także musiały uznać wyższość bardziej doświadczonych rywalek. Swoje reprezentantki mieliśmy też w grze podwójnej. W finale debla zameldowała się Katarzyna Piter grająca w parze z Falkowską. Naszemu duetowi nie udało się kontynuować passy biało-czerwonych zwycięstw w niedzielne popołudnie. Polki uległy 6:4, 6:4 parze Watson/Wickmayer. 

Z zagranicznych gwiazd tenisa udział w turnieju planowała Marketa Vondrousova, która przed dwoma tygodniami świętowała swój życiowy sukces – zwycięstwo w Wimbledonie. Wcześniej raczej nie spodziewała się, że jej pobyt w Londynie potrwa aż do samego końca imprezy. Zmęczona dwoma tygodniami zmagań i chcąca dać sobie czas do świętowania, wycofała się z warszawskiego turnieju. Rolę turniejowej “dwójki” zajęła Karolina Muchova, tenisistka, z którą Iga mierzyła się w tegorocznym finale French Open. Mimo że wszyscy nastawiali się na powtórkę z wielkoszlemowego pojedynku, Czeszka niespodziewanie odpadła na etapie 1/8. Dużo serca na korcie zostawiła także Niemka o polskich korzeniach – Tatjana Maria. W jednej ze swoich pomeczowych przemów wspominała o swoim zmarłym ojcu, Henryku Malku, byłym reprezentancie Polski w piłkę ręczną. Była półfinalistka Wimbledonu podkreśliła, jak wiele znaczy dla niej gra w naszym kraju i podziękowała kibicom za wsparcie. 

Oczywiście znaczącą większość wypełnienia trybun stanowili polscy sympatycy tenisa. Nie zabrakło jednak ludzi z różnych zakątków świata. Największego poświęcenia dokonała pochodząca z Tajwanu Jasper, która specjalnie dla Igi udała się w samotną podróż przez połowę świata. Tajwanka opowiadała polskim mediom o kibicach w jej kraju wstających w środku nocy, by móc obejrzeć spotkania Polki. Jasper udało się zdobyć zdjęcie z Igą, zamienić kilka słów z jej sztabem i oczywiście zobaczyć naszą tenisistkę na korcie, więc swoją 25-godzinną pielgrzymkę może zaliczyć do udanych. 

Sebastian Wielechowski/Super Express/sport.se.pl

W przyszłym roku także możemy spodziewać się kolejnej edycji BNP Paribas Warsaw Open. Będzie to jednak rok z Igrzyskami Olimpijskimi w Paryżu, odbywającymi się w podobnym czasie. Ciężko jest więc stwierdzić czy Świątek wróci tak prędko na warszawskie korty. Jednak nawet jeśli nie Iga, to do stolicy znowu zjadą się zawodniczki, których rywalizację warto zobaczyć. Miejmy tylko nadzieję, że pogoda w przyszłych latach będzie dla nas łaskawsza.

Dodaj komentarz

Trendy