
Jako absolwentka artystycznego liceum z rozszerzoną historią sztuki oraz obecnie zajmująca się sztuką na moim kierunku studiów – kulturoznawstwie, gdy usłyszałam o wystawie Picassa w Muzeum Narodowym wiedziałam, że nie może mnie tam zabraknąć. Wystawa ta zorganizowana została z okazji 50. rocznicy śmierci artysty, a przedstawiane dzieła wypożyczone są z kolekcji Museo Casa Natal Picasso – Muzeum Dom Narodzin Picassa w Maladze.
Sztuka Picassa wywarła ogromny wpływ na kulturę na całym świecie – każdy przecież słyszał o tym artyście. Gdy pada to nazwisko, najczęściej przychodzą do głowy geometryczne kompozycje, które są najbardziej znanymi dziełami, jak chociażby słynne „Panny z Awinionu”, jednakże hiszpański malarz ma w swoim repertuarze dużo więcej do zaoferowania.
Wiele osób twierdzi, że dzieła Picassa przypominają malunki wychodzące spod rączek przedszkolaków. Na czym polega więc fenomen artysty? Przede wszystkim na tym, że na początku swojej artystycznej drogi malował zgodnie z klasycznymi kanonami i trzymając się zasad realizmu Z czasem jednak zaczął odkrywać i kształtować swój własny, oryginalny styl. Mając mając pełen zakres umiejętności, mógł pozwolić sobie na łamanie zasad – co doskonale pokazują prace wystawione w muzeum. Wiele prac wygląda na „niedokończone”, połowa rysunku potrafi być skrupulatnie przemyślana i bardzo szczegółowa, zaś druga – namalowana jakby niestarannie, z zaburzonymi proporcjami. Pomimo to, nawet w tych kontrowersyjnych, „precyzyjno-nieprecyzyjnych” pracach, możliwe jest dostrzeżenie wpływów klasycznego wykształcenia Pabla. Fascynował się ludzkim ciałem ,które uważał za najpiękniejszy, i najbardziej godny uwiecznienia za pomocą sztuki obiekt.
Tego rodzaju dzieła znajdziemy w pierwszej części wystawy, dotyczącej postrzegania piękna przez artystę. Można w niej dostrzec ducha prac artysty i jego estetykę. Faktem jest, że na przestrzeni lat ulegała ona zmianie, jednak osobiście nazwałabym ją „arlekinową” – twarze i oczy często są zgeometryzowane, zniekształcone, co przywodzi na myśl makijaż Arlekina z włoskiej commedii dell’arte, razem z jego nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Z tego modułu wystawy najbardziej zapadł mi w pamięć portret kobiety, której oczy i usta przypominające kształtem romby, nadawały swoisty, błędny wyraz twarzy. Nieodgadnione myśli, ukryte za tajemniczą maską. Właśnie to cechuje postrzeganie przez Picassa ludzi – oddawał z pewnością ich naturę, to jacy byli – jednocześnie pozostawiając ich nieodkrytymi i enigmatycznymi. Modele artysty na obrazach przypominają trochę postaci w cyrku (akrobaci byli zresztą jego częstymi modelami) – są widowiskowe, przyciągają uwagę, pobudzają mózg do myślenia, ale każdy zinterpretuje je nieco inaczej i zobaczy w nich coś innego.
Po nacieszeniu oczu pierwszą częścią ekspozycji nadszedł czas na przeniesienie się do magicznego świata mitycznych stworzeń – Minotaura, faunów i centaurów, które fascynowały Pabla Picassa. Jest to powrót do jego korzeni i dzieciństwa – pochodził bowiem z Malagi. Miasto z racji swojej przeszłości (od tysięcy lat było ośrodkiem handlowym należącym do Cesarstwa Rzymskiego, przez co mity greckie i rzymskie zostały wchłonięte przez tamtejszą kulturę) przesiąknęło antycznymi motywami. Antyk był także w sposób naturalny elementem edukacji artystycznej Picassa.
Z tej części najlepiej zapamiętałam trzy wiszące obok siebie wizerunki faunów – jeden ucieszony, z pyzatą twarzą, a dwa pozostałe grające na instrumentach. Zadziwiające w tych pracach jest to, w jak prosty, a jednocześnie w pełni oddający wyraz i emocje, sposób została przedstawiona twarz. am Picasso zaś kilkoma ruchami pędzla zdołał oddać całą faunią naturę – zarówno spokój i natchnienie w przypadku tych grających, jak i zadziorność i chęć do psot u tego uśmiechniętego.
Najciekawszym elementem okazały się jednak ceramiczne twarze – trzecia część ekspozycji. Wówczas też, oglądając je dowiedziałam się, że poza obrazami hiszpański twórca tworzył także ceramikę, którą w dużych ilościach podarował Muzeum Narodowemu. Kolejny raz zadziwiła mnie prostota tych dzieł, przy ich jednoczesnej hipnotyzującej mocy. Mogłam się w niektóre z tych twarzy wymalowanych na półmiskach wpatrywać godzinami, bo było to naprawdę fascynujące. Ta część wystawy była najliczniejsza, a twarzy była naprawdę dużo. Kiedy o nich myślę, jako pierwsza przychodzi mi do głowy „Czarna twarz” – ze swoim kocim, enigmatycznym wyrazem, kojarzącym się z mroczną stroną księżyca, której on zazdrośnie strzeże. Myślę, że to właśnie na tym polega moc sztuki Picassa – bardzo często jest ona prosta, graficzna, schematyczna – przez co szybko i łatwo zapada w pamięć. Jednocześnie oddaje ona głębię, ujmuje grę skomplikowanych uczuć i emocji prostymi narzędziami. Twórca dokonuje czegoś, czego wielu artystów nie jest w stanie oddać za pomocą wysublimowanej sztuki.
Motywem przewodnim wystawy jest poszukiwanie piękna które każdy pojmuje w inny sposób. Hiszpański malarz pomimo swojego nietypowego pojmowania, przejawiającym się w jego charakterystycznym, awangardowym stylu, oddaje piękno, bo wychwytuje emocje i przekazuje prawdziwość. Jego pracom (zwłaszcza ceramicznym twarzom) daleko jest do realizmu, a w tym samym momencie oddają one prawdziwą naturę człowieczą taką, jaką ona rzeczywiście jest. Właśnie na tym polega ich tajemnicze piękno.
Na zakończenie, niczym wisienka na przepysznym torcie, znajduje się fragment zatytułowany „Polskie akcenty” – miłe zwieńczenie tej intelektualnej uczty. Warto bowiem wiedzieć, że Picasso w 1948 roku odwiedził Polskę – a dokładniej Wrocław, gdyż uczestniczył on tam w Światowym Kongresie Intelektualistów w Obronie Pokoju. Artysta miał spędzić tu kilka dni, jednak ostatecznie został dwa tygodnie. Kolejnymi dwoma najważniejszymi polskimi miastami, które odwiedził, były Warszawa i Kraków. Pamiątką z Polski zostały haftowane kożuszki zakupione w krakowskich Sukiennicach. Później będą one wielokrotnie przewijać się w jego dziełach na odzianych w nie modelkach, razem z elementami polskiego folkloru, który zafascynował malarza. Z „Polskich akcentów” najlepiej zapamiętałam serię „Kobieta w fotelu” – obrazy przedstawiające kobietę w jednym z kożuszków z Sukiennic. Na rękawach można dostrzec tradycyjny polski wzór. Ujął mnie fakt, że światowej klasy artysta docenił polską sztukę narodową.
Wystawę warto, a nawet trzeba odwiedzić. Za niewielką kwotę (ze zniżką studencką 25 zł, a w cenie regularnej 50 zł) można zobaczyć wiele dzieł, które standardowo można zobaczyć tylko w Maladze. Sama kompozycja wystawy, nawiązanie w niej międzynarodowego dialogu między Polską a dość odległym kulturowo krajem, jakim jest Hiszpania, jest wyjątkowa i niepowtarzalna. Pozwala ona również poznać fenomen wielkiego malarza, o którym każdy słyszał, jednak niewielu tak naprawdę jego sztukę zna. Na wystawie można odbyć podróż do krainy piękna Picassa, poznać sekrety Malagi i odkryć artystyczny dialog malarza z Polską, o którym mało osób wie. Był to nie tylko owocnie spędzony czas, ale również niepowtarzalna, hiszpańsko-polska artystyczna rozkosz dla oka i duszy.






Dodaj komentarz