19 maja mija równo 30 lat od polskiej premiery filmu, który wpisał się na zawsze do kanonu kultury popularnej. Mowa tu o przełomowym filmie Quentina Tarantino ,,Pulp fiction”, skarbnicy najbardziej kultowych scen, postaci i tekstów w świecie kina.

Po premierze filmu ,,Pulp fiction” na 47. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes światowe kino już nigdy nie było takie same. Na festiwalu wszyscy mówili o Tarantino i jego najnowszym dziele, które z wielkim hukiem wkradło się na kinowe salony, zarezerwowane w tym czasie głównie dla ambitnych i wysoko budżetowych produkcji. Tarantino nakręcił ,,Pulp fiction” za 8 milionów dolarów, co nawet na tamte czasy nie było wygórowanym budżetem, a zarobił na nim ponad 200 milionów dolarów.
,,Pulp ficton” na festiwalu zdobyło uznanie jury, co zaowocowało przyznaniem mu Złotej Palmy, deklasując tym samym bardzo mocną konkurencję, do której należały m.in. dramat rosyjskiego reżysera Nikity Michałkowa „Spalonych słońcem”, „Królowa Margot” Patrice’a Chéreau oraz „Trzy kolory: Czerwony” polskiego mistrza ,,kina moralnego niepokoju” Krzysztofa Kieślowskiego. Był to zdecydowanie ogromny przełom dla kina niezależnego.
Po pierwsze: Postmodernizm
Co takiego sprawiło, że film ,,Pulp fiction” osiągnął międzynarodowy sukces i bezapelacyjnie stał się opus magnum Quentina Tarantino? Przede wszystkim film był rewolucyjny pod względem prowadzonej w nim narracji. Pokazał, że fabuła, zamiast prowadzona w logiczny i chronologiczny sposób, może być przeplatana.
Film ten można nazwać postmodernistyczną laurką, bo Tarantino miesza w nim filmowe style, bawi się cytatem, odtwarza sceny z kultowych produkcji. Nie ma w tym nic dziwnego, bo swoje młodzieńcze lata reżyser przepracował m.in. w wypożyczalni kaset wideo w Manhattan Beach California. Tam nałogowo oglądał filmy z różnych dekad, tym samym czerpiąc inspiracje do swoich przyszłych scenariuszy.
Quentin przyznał w wywiadzie dla brytyjskiego magazynu ,,Empire”: Kradnę z każdego filmu, jaki kiedykolwiek powstał. Kradnę zewsząd. Wielcy artyści kradną, nie składają hołdów.
Te inspiracje kinem w ,,Pulp fiction” widać na każdym kroku. Biorąc pod lupę np. scenę tańca Vincenta Vegi i Mii Wallace, dla wielu ten fragment filmu do złudzenia przypomina taniec z filmu ,,Osiem i pół” Federica Felliniego. Z kolei według portalu Collider scena, w której bohaterowie tańczą twista do piosenki ,,You Never Can Tell” została wymyślona po obejrzeniu przez Tarantino animacji Disneya ,,Arystokraci”. Jakim filmem była inspirowana ta scena? Odpowiedź na to pytanie zna tylko sam Tarantino, ale właśnie o to chodzi, aby widz szukał własnych powiązań, oglądając ten film.

Po drugie: Obsada
Z pewnością jakąś część swojego sukcesu film zawdzięcza swojej gwiazdorskiej obsadzie, której wymagał producent związany z wytwórnią Miramax, Harvey Weinstein. Tarantino spełnił ten warunek. Spotkał się osobiście ze wszystkimi aktorami i zaoferował im rolę w swoim filmie. Choć nie wyobrażamy sobie filmu ,,Pulp fiction” w innym składzie, niż znamy, to nie wszyscy aktorzy, którzy finalnie zostali obsadzeni, byli pierwszym wyborem reżysera. Początkowo do roli Vincenta Vegi Tarantino chciał zaangażować Michaela Madsena, z którym pracował już przy filmie ,,Wściekłe psy”. Jeżeli chodzi o rolę Butcha, w którą finalnie wcielił się Bruce Willis – w rzeczywistości została napisana dla Matta Dilliona.
Ostatecznie Tarantino wybierając do napisanych przez siebie ról Samuela L. Jacksona, Johna Travoltę, Bruce`a Willisa, Umę Thurman, sprawił, że wszyscy byli na pozycji win-win. On miał świetnych aktorów, a dla aktorów była to zawodowa trampolina. John Travolta wrócił na szczyt swojej aktorskiej kariery, Bruce Willis pokazał, że świetnie wypada nie tylko w serii filmów akcji „Szklana pułapka”, a młodziutka Uma Thurman wreszcie zabłysnęła blaskiem, na jaki zasługiwała.

Po trzecie: Dialogi
W większości scenariuszy znaleźć można piętnaście do dwudziestu minut aktorstwa i prawdziwych dialogów. W „Pulp Fiction” scenariuszowi towarzyszy kawał prawdziwego dialogu, który wciąga bez reszty – powiedział Samuel L. Jackson po przeczytaniu scenariusza.
Dialogi oparte na amerykańskim slangu i czarnym humorze są kwintesencją ,,Pulp fiction”. Rozmowom prowadzonym w tym filmie można przysłuchiwać się bez końca. Przykładem jednej z nich jest kultowa rozmowa między Julesem Winnfieldem i Vincentem Vegą, gdzie ten drugi opowiada o swojej podróży do Europy. Zwraca uwagę na różnice między Ameryką a starym kontynentem, jaką jest nazewnictwo słynnego burgera Royal Cheese. Zwykła rozmowa między dwoma bohaterami o różnicach kulturowych nie nudzi widza w żadnym momencie. To właśnie jest wielki talent Quentina Tarantino. Stworzył film gangsterski, w którym to nie akcja wciąga najbardziej, ale długie błyskotliwe dialogi między bohaterami, podczas których nierzadko puszcza oczko do prawdziwych kinomaniaków, cytując teksty z różnych dzieł kultury.
Jeżeli jakimś cudem ktoś z Was jeszcze nie sięgnął po ten kinowy klasyk lub chętnie go sobie odświeży to ,,Pulp fiction” można obejrzeć w abonamencie na Netflixie lub wypożyczyć na Amazon Prime oraz Canal Plus Premium. Fanom klasycznego kina polecam śledzić repertuary lokalnych kin, z okazji okrągłej rocznicy premiery ,,Pulp fiction”, można natrafić na specjalne seanse w wielu miastach.





Dodaj komentarz