Niekonwencjonalny film o miłości, czyli Sztuka Pięknego Życia Johna Crowleya, to tzw. must watch tego roku. Zachwyca, wzrusza i skłania do egzystencjalnych przemyśleń. Mimo gatunku, do którego film jest wpisywany (romantyczny dramat), zdobył on wysokie noty zarówno wśród krytyków, jak i na kochanej przez wiele miłośników kina aplikacji Letterboxd. Jest to piękna sztuka o życiu, którą warto zobaczyć na dużym ekranie. 

Źródło: http://www.primevideo.com

We Live in Time można śmiało określić jako jedną z najbardziej wyczekiwanych produkcji zeszłego roku. Pierwsze zdjęcia z planu, ukazujące dwójkę głównych aktorów, szybko stały się hitem Internetu i pozostawiły pole do spekulacji na temat fabuły. Oficjalny zwiastun rozwiał wszelkie wątpliwości co do natury filmu. Ukazał główne wątki, tym samym zapewniając, że widzowie przyjdą do kin przygotowani, z paczką chusteczek higienicznych pod ręką. Romantyczny dramat w reżyserii Johna Crowleya zadebiutował na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto już we wrześniu 2024 roku. Polscy fani dramatów musieli poczekać trochę dłużej, bowiem premiera odbyła się dopiero w nowym roku, 3 stycznia 2025 roku. Na pochwałę zasługują natomiast tłumacze odpowiedzialni za przełożenie tytułu na język polski. Chociaż nie jest to dosłowna translacja, adekwatnie oddaje problemy poruszane w filmie i idealnie je podsumowuje. Bo tak naprawdę życie jest sztuką i może być piękne, niezależnie od wydarzeń które się na nie składają. 

Poza niezwykłymi zdjęciami i pięknym scenariuszem, zachwycająca jest również obsada filmu. W główne role wcieliło się dwoje brytyjskich aktorów: Florence Pugh nominowana do Oscara za swoją rolę drugoplanową w Małych Kobietkach oraz Andrew Garfield nominowany m.in. za pierwszoplanową rolę w musicalu Tick, tick… Boom!. Rozpoznawalna obsada oraz fakt, że firma A24 nabyła prawa do dystrybucji filmu w Stanach Zjednoczonych, zdecydowanie wpłynęły na jego popularność, gwarantując tym samym wysokie zarobki. Już w grudniu film zarobił ponad 30 milionów dolarów. Ale skąd tak naprawdę wynika fenomen tego dzieła? Czemu ludzie tak chętnie wybierają się do kin, aby obejrzeć We Live in Time na dużym ekranie? 

Film opowiada historię dwójki ludzi, którzy w wyniku przypadkowego, niekonwencjonalnego spotkania, któremu raczej daleko do tzw. meet cute, rozpoczynają wspólne, pełne emocji, wzlotów i upadków życie. Tobias (Andrew Garfield) pracujący w Weetabix, firmie płatków śniadaniowych, jest już po jednym nieudanym małżeństwie. W trakcie rozwodu, spotyka Almut (Florence Pugh), pracowitą i pełną ambicji szefową kuchni, która przygotowuje się do otwarcia swojej własnej restauracji. Bohaterowie szybko zaczynają darzyć się głębokimi uczuciami. Na ekranie zobaczyć możemy rozkwitającą miłość, która pełna jest zarówno namiętności, jak i głębokich rozmów i pokonywania barier. Niestety, życie to nie tylko szczęśliwe momenty, a idealne filmy romantyczne rzadko odzwierciedlają rzeczywistość. Almut otrzymuje diagnozę raka jajnika, a wszystkie plany na przyszłość stają pod ogromnym znakiem zapytania. Dla bohaterów następne lata są pełne miłości, szczęścia i nadziei, ale także bólu, cierpienia i strachu. We Live in Time skupia się na pokazaniu perspektywy zarówno osoby chorej, jak i jej bliskich, w tym trudnym czasie. Scena, w której Tobias goli głowę Almut w ogrodzie ich wspólnego domu, jest wzruszająco piękna i zarazem niezwykle smutna. Andrew Garfield rzeczywiście zgolił włosy Florence Pugh, co zdecydowanie dodaje autentyczności ujęcia. 

Mimo choroby, Almut nie zatrzymuje się, dalej spełnia marzenia i realizuje się w swoim zawodzie. Główna bohaterka podkreśla, że jej największym lękiem jest myśl o byciu zapomnianą. Chce, być zapamiętana za to, kim była, za jej osiągnięcia, pracę i determinację. Nie chce, by jej dziedzictwem, i tym co ją definiuje, była choroba. Ojciec Almut zmarł na raka, gdy była jeszcze dzieckiem. Jej własna choroba, w pewnym sensie pozwala jej się pogodzić ze śmiercią ojca i tym samym ze swoim losem. Rak nie jest dla niej obcą sytuacją, ale czymś, co już przeżyła. Film ukazuje żałobę z niezwykłą gracją, proces który rozpoczyna się jeszcze za życia głównej bohaterki. Zakończenie filmu, dla wielu niesatysfakcjonujące jest perfekcyjnym opadnięciem kurtyny w Sztuce Pięknego Życia.

Scenariusz napisany przez Nicka Paynea połączony ze wzruszającą muzyką oraz niezwykłą grą aktorską, pozostawia widzów przepełnionych emocjami, zarówno tymi pozytywnymi, jak i negatywnymi. Fabuła filmu doprowadza do łez, aby następnie płynnie zamienić je w śmiech, a momentami łączy te emocje w jedną całość. Idealnie wyważona dawka dramatu i komedii tworzy piękny i zarazem realny obraz życia. Zapierająca w dech piersiach, śmiem twierdzić, że oscarowa, gra aktorska Florence Pugh jest wisienką na pięknym torcie, jakim jest We Live in Time. Film stara się odpowiedzieć na jedno z najtrudniejszych pytań, na które tak naprawdę odpowiedzi nie ma: jak pogodzić się ze stratą osoby, z którą planowało się spędzić wspólne życie? Dla kogo jest ta produkcja? Osobiście uważam, że dla wszystkich. Porusza bardzo uniwersalne tematy, które mogą dotknąć każdego z nas. Sama wyszłam z kina wzruszona, a ta piękna produkcja pozostanie w moich myślach jeszcze na długo. Jeśli jesteście fanami produkcji A24 oraz ekranizacji The Fault in Our Stars z 2014 roku, nie wahajcie się i kupujcie bilety do kina!

Dodaj komentarz

Trendy