Po trzech latach od wydania „MOTOMAMI”, Rosalía powróciła z nowym albumem. „Lux”, bo tak nazywa się najnowsze dzieło pochodzącej z Katalonii artystki, ujrzał światło dzienne 7 listopada i od razu podbił serca słuchaczy z całego świata. Na czym polega fenomen płyty?

Album w wariancie cyfrowym składa się z 15 piosenek, a jego fizyczna wersja zawiera trzy dodatkowe, ekskluzywne utwory. Piosenkarka wzbudziła zainteresowanie szczególnie wśród polskich słuchaczy przy okazji wypuszczenia singla promującego płytę — teledysk do niego był nagrywany w Warszawie i pełno w nim różnego rodzaju rodzimych akcentów.
„Lux” jest najodważniejszym projektem w karierze Rosalíi. To coś, czego w mainstreamie jeszcze nie widzieliśmy — cały podkład muzyczny został nagrany bez zapętleń oraz, co w ostatnich latach rzadkie, wyłącznie przy użyciu prawdziwych instrumentów. Album ma niezwykle podniosły charakter i momentami brzmi wręcz kościelnie, a wrażenie to bez wątpienia potęguje użycie organów czy całej gamy instrumentów smyczkowych w kolaboracji z Londyńską Orkiestrą Symfoniczną. Poza tym, piosenkarka jest otwarcie głęboko wierzącą katoliczką i sama przyznała, że podczas tworzenia swojego najnowszego dzieła czytała i czerpała inspiracje z różnych hagiografii — przede wszystkim tych opisujących życia kobiet. Wiele osób interpretuje to jako próbę przywrócenia muzyce elementu prawdziwej sztuki lub sprzeciw wobec wzrastającego użycia AI w procesie jej tworzenia. Być może za jej przykładem pójdą inni artyści i już niedługo będziemy świadkami powrotu prawdziwej muzyki? Czas pokaże…
Ale przecież samo użycie instrumentów nie jest jeszcze rewolucyjne. Co w takim razie sprawiło, że album został tak dobrze przyjęty? Rosalía eksperymentuje i wyraźnie wychodzi poza swoją strefę komfortu. „Lux” łączy różne style muzyki, również te, z którymi artystka nie miała wcześniej styczności. Znajdziemy na nim zarówno ballady (takie jak „Sauvignon Blanc” lub „Magnolias”), jak i powrót do korzeni wokalistki w postaci utworów w stylu flamenco („De Madrugá”, „Mundo Nuevo”, czy „La Rumba Del Perdón”), a także zupełnie nowe gatunki jak opera w „Berghain” i fado rodem z Portugalii w „Memória”. Taka różnorodność może poniekąd wynikać z wykształcenia Katalonki — ukończyła ona Escola Superior de Música de Catalunya w Barcelonie, gdzie uzyskała tytuł magistra na kierunku Flamenco, a wydany w 2018 album „El mal querer” był jej projektem dyplomowym. To właśnie on pozwolił Rosalíi na dobre zawitać na międzynarodowej scenie muzycznej zapewniając jej przy tym aż 5 nagród Latin Grammy.
Najciekawszym zabiegiem zastosowanym na „Lux” nie było jednak ani ograniczenie się do prawdziwych instrumentów, ani wprowadzenie podniosłego klimatu, ani nawet łączenie stylów, lecz użycie języków obcych. Przez wszystkie 18 piosenek przeplata się ich aż 13. Oczywiście, wśród nich znajdują się również te, których Rosalía używała w przeszłości najczęściej — hiszpański, angielski, a także jej ojczysty kataloński (w piosence „Divinize”). Artystka nie boi się jednak eksperymentować z nieznanym. Przykładem tego są piosenki takie jak „Porcelana” z fragmentami po łacinie i japońsku, „Mio Cristo Piange Diamanti” będąca w całości po włosku, „La Yugular” z refrenem w języku arabskim, ale także wspominane już wcześniej „De Madrugá”, „Berghain” czy „Memória”, w których słyszymy odpowiednio ukraiński, niemiecki oraz portugalski. Utwory „Foccu ‘ranni”, „Jeanne” i „Novia Robot” znajdujące się jedynie na fizycznej wersji albumu również były dla 33-latki dużym wyzwaniem. Przyznała bowiem, że nie znała wcześniej francuskiego, sycylijskiego, ani hebrajskiego — języków, które pojawiają się w tych piosenkach.
„Lux” cieszy się wysokimi notowaniami oraz zbiera niezwykle pochlebne opinie krytyków. Poza „Berghain” będącym singlem promującym album, najlepsze wyniki zaliczają „Reliquia” oraz „La Perla”. Ta druga, za sprawą walca w linii melodycznej, zdaje się być bardzo eleganckim dissem na byłych partnerów Rosalíi, co wyjątkowo spodobało się fanom wokalistki. Podsumowując, niezależnie od tego jakiej muzyki słuchacie na co dzień, warto dać szansę najnowszemu dziełu Katalonki i przesłuchać go chociaż raz, najlepiej skupiając się przy tym nie tylko na warstwie muzycznej, ale i lirycznej.





Dodaj komentarz