„Zgiń kochanie” to najnowszy dramat psychologiczny w reżyserii Lynne Ramsay. Sama jego geneza powstania jest dosyć intrygująca. Martin Scorsese – producent tego filmu – przeczytawszy pierwowzór scenariusza, czyli powieść autorstwa Ariany Harwicz, od razu napisał do Jennifer Lawrence. Powiedział jej, że gdyby istniała ekranizacja tejże powieści, główna rola powinna należeć właśnie do Jennifer. Łańcuszek polecajek czytelniczych ciągnął się dalej. Aktorka po lekturze książki, napisała do reżyserki Lynne Ramsay, że tylko ona jako prawdziwa poetka kinematografii może stworzyć ten film i że już się do jego realizacji chętnie zgłasza. Tak właśnie narodziło się „Zgiń kochanie”. Już na tym etapie widać, że to bardzo autentyczne dzieło, stworzone dzięki wspólnej pasji do sztuki filmu przez ludzi wierzących w siebie nawzajem.
To opowieść o kryzysie w miłości, opowiedziana z perspektywy kobiety i jej samotności z niego wynikającej. Grace (Jennifer Lawrence) za decyzją swojego partnera Jacksona (Robert Pattison) przeprowadza się razem z nim do odziedziczonego domu w lesie. Niedługo potem zakładają rodzinę, rozpoczynają życie we trójkę. Równocześnie jest to początek samotnego życia Grace. Mimo głębokiej miłości do swojego dziecka, to jedno uczucie staje się jedyną rzeczą trzymającą ją przy życiu oraz resztkach zdrowej witalności i mentalności. Zmuszona przez swoje miejsce zamieszkania, siedzi cały dzień w domu – chociaż w jej przekonaniu może i w więzieniu. Wcześniej była osobą pełną życia i pasji, pisarką dostrzegającą więcej w świecie ją otaczającym. Jackson zostawiając ją samą w domu i decydując samodzielnie o ich wspólnym życiu, jednocześnie przyczynia się do otwartego konfliktu między parą. Finalnie przygarnięcie przez niego psa staje się wierzchołkiem góry lodowej upadku ich relacji i stanu psychicznego Grace.
Film trzymał w napięciu do ostatnich scen przez wręcz animalistyczne ukazanie emocji postaci. Widz mógł się po ich zachowaniu spodziewać wszystkiego dzięki wybitnej grze aktorskiej Lawrence i Pattison’a. Te stany emocjonalne podkreślane były przez realizację filmu – sceny nocne nagrywane były za dnia, a na etapie postprodukcji dopiero odpowiednio pomalowane tak, aby przypominały mrok. Dzięki temu zabiegowi, odbiorca może zauważyć w jakich smutnych i paranormalnych barwach świat widzi Grace.

Seans tego filmu mi osobiście wzbogaciło doświadczenie dyskusji na jego temat w trakcie wydarzenia W świetle Luny organizowanego przez DKF Filmawka. Dyskusja była tak intensywna, że była w stanie znacząco zmieniać odbiór filmu w zależności od wysłuchanych opinii i perspektyw. Kino Luna jako kino studyjne wyróżnia się na tle warszawskich placówek, organizując liczne wydarzenia tego typu – od kół dyskusyjnych, aż po spotkania ze specjalistami czy aktorami i reżyserami. To właśnie w Lunie w ciągu mojego pierwszego miesiąca w Warszawie mogłam spotkać między innymi Michała Sikorskiego, czyli serialowego Księdza Jakuba z „1670”. To miejsce warte odwiedzenia, szczególnie dla prawdziwych kino maniaków.
Piękny tekst Haliny Poświatowskiej „Kiedy umrę kochanie” stanowi idealny antonim dla tytułu „Zgiń kochanie”. Absolutnie nie jest to komfortowy pean o idealnej miłości, ale przedstawienie brutalnego świata, który dla niektórych kobiet może być prawdziwym piekłem tutaj na ziemi. Zdecydowanie warty obejrzenia. Kto wie, może po seansie okaże się najlepszym filmem obejrzanym w roku 2025? Zdecydowanie nie wpisuje się w kanon filmów familijnych na nadchodzący czas świąteczny, ale na pewno ten seans może przyczynić się do ciekawej wymiany światopoglądów na temat istoty rodziny i jej zakładania. A rozmawiać ze sobą zawsze warto.





Dodaj komentarz