„Ty kundlu!” – wszyscy zapewne słyszeliśmy kiedyś takie określenie, wypowiadane jako obraza. Tylko dlaczego właściwie nazwanie kogoś uroczym czworonogiem miałoby go znieważyć? Problem tkwi oczywiście w nas samych. W efekcie jednak cierpią niestety prawdziwe kundelki.

– W sumie to była dość spontaniczna decyzja. Co prawda długo zastanawialiśmy z mężem i dzieckiem nad adopcją psa, ale nigdy nie padło: „postanowione, bierzemy!”. Po prostu jednego dnia pojechałyśmy z córką do schroniska, aby popytać, jak wygląda w praktyce proces adopcji. Na zasadzie: czemu nie, zapytać nie zaszkodzi, to przecież jeszcze żadne zobowiązanie – uśmiecha się Monika.
W tym momencie na kanapę obok niej wskakuje średniej wielkości kundelek, ospale merdając ogonkiem. To Pierrot, czyli bohater opowieści. Układa się na kocu obok Moniki, jakby również chciał posłuchać o swojej przeszłości. Jasnobrązowe łapki kontrastują z czarną sierścią na brzuchu i plecach, dopiero na pyszczku kolory lekko mieszają się, tworząc plamki sierści o różnych odcieniach.
– No i to spojrzenie…. – dodaje cicho Monika. – Kiedy zobaczyłyśmy z córką te oczka w schronisku, wszystkie argumenty przeciw adopcji przestały mieć dla nas znaczenie. Przebrnęłyśmy przez formalności, w tym przez przekonanie męża do naszej spontanicznej decyzji, i tak sobie żyjemy przeszczęśliwi w czwórkę już prawie dwa lata – opowiada.
Jak dodaje, jeśli tylko pogoda pozwoli, w najbliższy weekend Pierrot pierwszy raz w życiu zobaczy morze. Wspólna wycieczka nad Bałtyk ma być lekko spóźnionym prezentem z okazji Dnia Kundelka. – Może to zabrzmieć banalnie, ale dla nas Pierrot stał się po prostu członkiem rodziny, więc pomyśleliśmy, że wizyta na plaży i widok fal może sprawić mu przyjemność. Taki kundelkowy Dzień Dziecka – tłumaczy z uśmiechem Monika.

Nie ona jedna ma zamiar w najbliższych dniach uszczęśliwić swojego pupila. Obchodzony w Polsce 25 października Dzień Kundelka z roku na rok staje się coraz bardziej popularnym świętem. Nawet jeśli wciąż pozostaje w cieniu słynniejszych braci, czyli obchodzonego 1 lipca Dnia Psa oraz Międzynarodowego Dnia Psa, świętowanego 26 sierpnia. Dla wielu właścicieli adoptowanych piesków to jednak właśnie nieformalny Dzień Kundelka jest ważniejszym świętem. Bo już samą nazwą zwraca uwagę na nieoczywiste podobieństwo między psem wielorasowym i człowiekiem – jedni i drudzy wciąż niestety bywają dyskryminowani z powodu koloru skóry lub sierści.
Co prawda historia Dnia Kundelka nie jest długa, ale wybrana data jest symboliczna. Tego samego dnia bowiem w Polsce corocznie obchodzony jest Dzień Ustawy o Ochronie Zwierząt (sama ustawa weszła w życie 24 października 1997 r.). To ważny dokument, określający m.in. ogólne zasady ochrony zwierząt, zasady transportu zwierząt domowych, czy reguły uśmiercania i uboju zwierząt (pierwszy raz w polskim prawie zakazano chociażby usypiania młodych i zdrowych psów oraz kotów) i kary za ich nieprzestrzeganie. Prawdopodobnie najczęściej cytowany fragment ustawy pochodzi z pierwszego artykułu: „Zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę”. A to właśnie kundelki są najliczniejszą grupą psów, choć wciąż niestety najgorzej traktowaną. Również jeśli chodzi o liczbę chętnych do adopcji.
– Wybór psa rasowego daje nam poczucie kontroli. Mamy wrażenie, że bierzemy psa odpowiadającego pewnemu wzorcowi – mówi cytowana przez „Politykę” w artykule powstałym z okazji Dnia Kundelka socjolog Karolina Pawelczyk-Dróżdż. I dodaje: – Ważnym elementem popkultury są też reklamy. Bardzo mocno wdrukowały nam wzorce ras rzekomo dobrych dla dziecka, domu czy rodziny.
Cytowany w tym samym tekście kierownik biura adopcji w warszawskim Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt na Paluchu Grzegorz Sandomierski zwraca uwagę na inny smutny problem: bywa tak, że ludzie przychodzą falami adoptować psy jedynie tej rasy, która akurat jest popularna. Traktują więc zwierzęta jak meble czy ubrania z nowej kolekcji. – Przykładowo, gdy była moda na jamniki, ludzie je potem porzucali i takie psy przeważały wśród znalezionych. Później pojawiło się bardzo dużo amstaffów. Mieliśmy ich ponad sto, teraz raptem kilka – opowiada Sandomierski.

Zaznacza jednak, że ostatnie lata przyniosły też pozytywne zmiany, i to wcale nie miało. Nieustannie zwiększa się ludzka świadomość, że zwierzęta trzeba poddawać zabiegom kastracji i sterylizacji. Ponadto, co w kontekście Dnia Kundelka najważniejsze, mimo wszystko coraz więcej chętnie adoptuje psy wielorasowe. – Zdarza się, że ludzie przychodzą specjalnie po starsze psy albo takie, które są w schronisku najdłużej lub najgorzej znoszą samotność – mówi kierownik biura adopcji z Palucha. Jedynie w tym schronisku obecnie znajduje się niemal 700 psów, w tym większość nierasowa. Dlatego Paluch od dawna prowadzi liczne akcje, mające przekonać mieszkańców stolicy do schroniskowych psiaków. Tak było również w ostatnią niedzielę (23 października), kiedy schronisko zorganizowało na Ursynowie obchody Dnia Kundelka, a odwiedzjący mogli podziwiać setki radosnych czworonogów.
Również sami właściciele kundelków coraz częściej i liczniej organizują w całej Polsce rożnego rodzaju wydarzenia, poświęcone ich czteronożnym podopiecznym. Jak chociażby prowadzone od lat wystawy psów nierasowych, gdzie doceniane są wszystkie przybyłe kundelki, a głównym celem jest zazwyczaj zebranie środków na pomoc wybranym schroniskom. Również w szkołach i przedszkolach bywają organizowane przeróżne atrakcje związane z Dniem Kundelka, aby uczyć od małego zwracania uwagi na tę najliczniejszą grupę psów i nieoceniania po wyglądzie. To ważna lekcja na całe życie, jak podkreślają pracownicy schronisk, zarówno w kontakcie ze zwierzęciem, jak i drugim człowiekiem.