Odwiedzając muzea w Warszawie, nie mogłam pominąć miejsca, o którym jest ostatnio głośno – wystawy prac światowej sławy artystki, Tamary Łempickiej.

W ostatnich miesiącach o Łempickiej mówi się dość dużo, a prace artystki można obejrzeć na wystawach czasowych w Krakowie, Lublinie oraz podwarszawskim Konstancinie. Ta ostatnia okazała się tak popularna, że przedłużono czas jej trwania do 12 marca. Ze względu na to, że jest to ostatni moment, żeby odwiedzić wystawę, o której mówią wszyscy interesujący się sztuką, postanowiłam zobaczyć, na czym polega jej fenomen. Czy Villa La Fleur przyciąga odwiedzających wyłącznie znanym nazwiskiem?
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, wybrałam się do Konstancina w wolną, posesyjną niedzielę. Bilet ulgowy kosztuje 20 zł i można kupić go przez Internet. Warto pomyśleć o tym wcześniej, ponieważ w najbardziej popularne godziny – w szczególności w weekendy – limit osób może zapełnić się, zanim przyjedziemy na miejsce. Cena biletów przewyższa koszt wstępu do państwowych muzeów, jednak nie jest to cena wygórowana – jeśli mieszka się po drugiej stronie Warszawy, dojazd Uberem w jedną stronę może okazać się droższy niż sam wstęp do Villi La Fleur. Tańszą opcją jest oczywiście wybranie komunikacji miejskiej, a połączenie okazuje się nie najgorsze: wystarczy dojechać do metra Kabaty i stamtąd przesiąść się do autobusu, który dojeżdża do Konstancina.
W dniu, w którym planowałam obejrzeć prace Łempickiej, było wyjątkowo zimno (dlatego wybrałam tę droższą opcję dojazdu). Mimo mrozu na otwarcie wystawy o godz. 10 przed wejściem czekała już pokaźna grupa zwiedzających. Willa z zewnątrz wydaje się dość mała, jednak po wejściu okazało się, że goście mają do dyspozycji dwa piętra ekspozycji stałej. Ponadto wystawa poświęcona Łempickiej znajduje się w podziemiach, a po wyjściu z willi pracownicy kierują odwiedzających do drugiego budynku, gdzie czeka dalsza część ekspozycji stałej.
Villa La Fleur jest prywatnym muzeum, a większość jego zbiorów stanowi kolekcja Marka Roeflera – kolekcjonera zainteresowanego twórczością artystów pochodzących z Europy Środkowo-Wschodniej, a tworzących na paryskim Montparnassie. Jak można dowiedzieć się ze strony muzeum, „ekspozycja stała (…) odzwierciedla kolekcjonerskie zainteresowania Marka Roeflera. Tworzona przez wiele lat, prezentowana w dwóch zabytkowych willach kolekcja obejmuje: malarstwo, rzeźbę, rysunek i grafikę. Na wystawie stałej eksponowane są dzieła takich artystów jak: Mojżesz Kisling, Eugeniusz Zak, Henryk Hayden, Henryk Epstein, Mela Muter, Maurycy Mędrzycki, Szymon Mondzain, Władysław Ślewiński, Józef Pankiewicz, Louis Marcoussis, Alicja Halicka czy Tamara de Łempicka”.
Na uwagę zasługuje sam budynek – zabytkowa willa wzniesiona w 1906 roku. Nieco ponad sto lat później została odnowiona i otworzono w niej wystawę. Na terenie Villi La Fleur znajdują się również piękne ogrody – dlatego wycieczka do Konstancina będzie z pewnością jeszcze przyjemniejsza na wiosnę – a także druga willa, otwarta dla zwiedzających od 2021 roku. Oglądając ekspozycję stałą, warto zwrócić uwagę na zdjęcia z renowacji obu budynków. Wille zostały odnowione przy zachowaniu niepowtarzalnego charakteru i elegancji XX-wiecznych wnętrz, jednak do oryginalnego wystroju dodano również elementy współczesne – na przykład w głównym budynku duże fragmenty ścian od strony ogrodu zostały zastąpione ogromnymi szybami, bardzo nowoczesny pomysł jak na renowację XX-wiecznej willi. Połączenie tradycji z nowoczesnością okazało się w tym przypadku strzałem w dziesiątkę – nowatorskie elementy doskonale wpasowały się do zabytkowej budowli.
Do tej uroczej willi z 1910 r. aktualna wystawa czasowa zdaje się pasować wręcz idealnie. Co więcej, w podziemiach elementy dekoracji nawiązują do stylu pojawiającego się w nazwie wystawy „Tamara Łempicka a art deco”. W Villi La Fleur zgromadzono prace z różnych okresów twórczości artystki, dzięki czemu nawet osoba sceptycznie nastawiona do twórczości Łempickiej być może będzie chciała dać jeszcze jedną szansę artystce.
W tym miejscu muszę przyznać, że sama należę do tych sceptyków. Słysząc o tak dużej popularności wystaw prac malarki w Krakowie, Lublinie i Konstancinie, nie do końca rozumiałam fenomen Łempickiej. Chociaż znałam wcześniej kilka jej prac, oczywiście tych najbardziej znanych, i podobała mi się wyrazista kreska charakterystyczna dla stylu malarki, nie uważałam jej obrazów za wybitne dzieła. Obserwując wzmożone zainteresowanie twórczością jednej postaci związanej z paryskim Montparnasse’em, jako osoba zainteresowana sztuką musiałam w końcu zadać sobie pytanie: czy ta moda wynika wyłącznie z tego, że – parafrazując klasyka – Łempicka wielką malarką była, czy jest w jej pracach coś więcej, czego ja nie dostrzegam?
Po poprzednich tekstach z mojego muzealnego cyklu można domyślić się, że to właśnie najbardziej lubię w muzeach – są dla mnie okazją, żeby zyskać zupełnie nowe spojrzenie na różne kwestie, czy to na kulturę Dalekiego Wschodu, dzielnicy, w której mieszkam od 5 lat, czy to właśnie na twórczość malarki, o której od jakiegoś czasu mówią chyba wszyscy. Zwiedzając wystawę czasową w Villi La Fleur, musiałam do pewnego stopnia zrewidować swoje poglądy. Przede wszystkim miałam tam szansę zobaczyć, że moją dotychczasową opinię o artystce wyrobiłam na podstawie zaledwie ułamka jej twórczości. Na wystawie czasowej w konstancińskim muzeum obejrzałam prace Łempickiej pochodzące z różnych okresów, uwzględniając nawet jej szkice jeszcze z dzieciństwa. Śledząc rozwój malarki, można zauważyć, jak bardzo eksperymentowała ze stylami oraz tematyką, łącząc motywy klasyczne oraz realistyczne z elementami kubizmu, abstrakcji czy art deco. Obserwując, jak zmieniały się dzieła Łempickiej na przestrzeni lat, bardziej doceniłam ją jako artystkę, nawet jeśli nadal daleko mi do przyznania, że była tak wybitna, jak twierdzą niektórzy.
Dzięki mojej wycieczce do Villi La Fleur poznałam natomiast wyrazistą osobowość polskiej malarki z Montparnasse’u. Spodobało mi się, że dzięki odpowiednio wyselekcjonowanym informacjom dotyczącym biografii Łempickiej oraz wytworzeniu odpowiedniego nastroju zwiedzający może poczuć się, jakby mógł Łempicką poznać jako osobę. Film krótkometrażowy pokazujący artystkę w swojej pracowni pomaga wyobrazić sobie, jak wyglądał proces tworzenia obrazów wiszących obok. Na ścianach można zobaczyć jednak nie tylko obrazy – wisi tam również dużo zdjęć przedstawiających Łempicką, często wraz z rodziną czy znajomymi. Wystawa w Villi La Fleur nie tylko przybliża twórczość Tamary Łempickiej, a wręcz ożywia znaną malarkę, podkreślając, jak trudno wciąż było wówczas przebić się kobiecie jako artystce i jaką odwagą musiała wykazać się malarka, żeby eksperymentować ze stylami.
Twórcy wystawy w Villi La Fleur pokazali, jak powinna wyglądać wystawa muzealna – uważam, że najlepsze w muzeach jest właśnie to, że przybliżają nam przeszłość, ożywiają dla nas historię. Przy tym konstancińskie wille są po prostu estetyczne, zarówno od środka, jak i wewnątrz. Jeśli jeszcze tam nie byliście, warto znaleźć jeden wolny dzień, żeby zajrzeć do Konstancina. Przeżycia estetyczne gwarantowane, a kto wie – może ktoś inny obejrzy obrazy Łempickiej i uzna, że jednak była wybitna.