Kobieca piłka jest coraz szerzej oglądana, a przede wszystkim coraz bardziej respektowana w całej Europie. Sekcje żeńskie gromadzą większe publiczności z każdym sezonem, a w mediach ciągle słyszy się o nowo pobitych rekordach. Jedną z ekip przyciągających najwięcej kibiców w Anglii, jak i w Europie, jest Arsenal Women.
Moda na piłkę
Zeszłoroczne Mistrzostwa Europy Kobiet odegrały ogromną rolę w popularyzacji kobiecej piłki na kontynencie. Dobra kampania reklamowa pozwoliła ściągnąć na angielskie boiska rekordowe liczby kibiców z całej Europy. Na meczu finałowym pomiędzy Anglią a Niemcami na Wembley, czyli na największym angielskim stadionie, powitano ponad 87 tysięcy widzów. Mecz ostatecznie zakończył się wynikiem 2-1 dla Angielek i rozpoczął swego rodzaju modę na żeński futbol na Wyspach. Warto zauważyć, że owe trofeum jest pierwszym zwycięstwem angielskiej drużyny narodowej od wciąż rozpamiętywanego tam Mistrzostwa Świata z 1966 roku. Zaledwie rok po tym, gdy męska drużyna na ostatniej prostej poniosła bolesną porażkę w finale Euro, “Lionesses” poprawiły narodowe humory podnosząc puchar. Najlepszą zawodniczką turnieju ogłoszona została piłkarka Arsenalu Beth Mead. Filarową rolę pełniła także Leah Williamson, kapitanka, na co dzień obrończyni drużyny z północnego Londynu. Zresztą, większość składu Arsenalu, podobnie jak składy pozostałych topowych angielskich drużyn, tworzą reprezentantki Anglii oraz przedstawicielki innych najmocniejszych kadr Europy i świata. Na ostatnie zgrupowanie angielskiej reprezentacji, przygotowujące do turnieju towarzyskiego Arnold Clark Cup, powołanie dostały zawodniczki Arsenalu Williamson i Lotte Wubben-Moy. Pominięta została Mead, która w listopadzie uszkodziła więzadło krzyżowe w kolanie, co naturalnie wiąże się z kilkumiesięczną przerwą i powolną rehabilitacją. Selekcjonerka reprezentacji Sarina Wiegman zaznaczyła, że Mead potrzebuje czasu, by dokładnie wyleczyć kontuzję i dodatkowo uporać się z trudnościami, jakie napotkała w ostatnim czasie w swoim życiu prywatnym. Wiegman podkreśla, że nie warto forsować kolana Mead zbyt szybko i pragnie umożliwić jej spokojne przygotowania do zbliżających się Mistrzostw Świata w Australii i Nowej Zelandii, które rozpoczną się już w lipcu.
Kolejny mundial, kolejne kontrowersje
Wokół zbliżającej się imprezy wypłynęły ostatnio zaskakujące wszystkich fakty. FIFA ogłosiła, że jednym ze sponsorów turnieju ma być Visit Saudi, czyli organ pracujący przy Ministerstwie Turystyki Arabii Saudyjskiej. Australijska federacja żądała wyjaśnień, dlaczego owa decyzja nie była wcześniej w żaden sposób konsultowana, jednak nikt w związku nie doczekał się odpowiedzi. Sponsoring Visit Saudi interpretowany jest jako czysty przykład sportswashingu, którego w piłce nożnej w ostatnich latach jest coraz więcej. Podnoszone są głosy, że współpraca saudyjskiej gałęzi z kobiecym futbolem jest absurdalna, ponieważ do jeszcze nie tak dawna kobiety na terenie tego kraju nie mogły nawet wejść na stadion. Podjętą decyzję usprawiedliwia się faktem, że w ostatnich latach w Arabii wprowadzone zostały bardziej liberalne prawa, a kraj doczekał się otwarcia w 2019 roku oficjalnych rozgrywek ligowych. Swój sprzeciw przeciwko sponsoringowi Visit Saudi zgłaszała także Alex Morgan, gwiazda reprezentacji USA i Tottenhamu, która wyraziła nadzieję, że FIFA zmieni stanowisko. “Pod względem moralnym to po prostu nie ma sensu” – skomentowała.
Wyjątkowość czerwonej części Londynu
Wróćmy jeszcze do Anglii. Co jest tak szczególnego w kobiecej drużynie Arsenalu? Jest to oczywiście jedna z najlepszych ekip w kraju, na razie musi jednak uznawać wyższość Chelsea i Manchesteru United, a także City. Rywalizacja na górze tabeli jest na tyle zacięta, że wszystkie te kluby pozostają w walce o mistrzostwo. Jednak to Arsenal, który zorganizował trzy mecze angielskiej Women’s Super League na Emirates Stadium, gdzie na co dzień swoje mecze rozgrywa sekcja męska, króluje w tabeli sumującej frekwencję kibiców na meczach ligowych. Spotkania przeciwko Chelsea, United i Tottenhamowi zgromadziły ponad 40-tysięczną publikę. Co więcej, w jednym z tych spotkań pobity został rekord wszech czasów na stadionach WSL. Mecz z Tottenhamem, czyli tzw. North London Derby z trybun obejrzało 47,367 kibiców. Pozostałe starcia ligowe, te przeciwko klubom, z którymi nie ma tak zawziętej rywalizacji, drużyna rozgrywa na Meadow Park, kameralnym obiekcie, którego pojemność nie może imponować. Na tego rodzaju meczach stadion wypełnia się zwykle w około 80%. Naturalnie, niemożliwe jest, by każdy z meczów organizowany był na Emirates, ale wraz z dobrym marketingiem i oprawą medialną mecze drużyn kobiecych są w stanie przyciągać na stadiony tysiące kibiców. Reszta największych klubów także stara się udostępniać swoje główne obiekty sekcji kobiecej, jednak to właśnie Arsenal robi to z największą regularnością. Coraz częściej widzimy, że spotkania na szczycie odbywają się już na tych większych stadionach. Możemy zatem liczyć, że trend wyznaczany przez Arsenal poniesie się przez całą Anglię, a takie wydarzenia nie będą już wyjątkami i z czasem na stałe zagoszczą w ramówce. Problem z infrastrukturą nie odnosi się jedynie do jej pojemności, ale też do jej stanu technicznego. Z powodu zamarzniętego boiska trzy mecze WSL w tym roku musiały zostać odwołane, a część z nich przerwano już po ich rozpoczęciu. Oczywiście, decyzje o przełożeniu spotkań były właściwe i miały na celu dbanie o dobro zawodniczek, jako że twarda nawierzchnia nie tylko zwyczajnie utrudnia rozgrywkę, ale także zwiększa ryzyko kontuzji. Problem w tym, że zwykle stadiony wyposażone są w podgrzewaną murawę, co zapobiega podobnym sytuacjom. Niestety, tam, gdzie gra WSL, boiska takiej technologii nie ujrzały. Po tych niefortunnych zdarzeniach trenerki klubów podniosły dyskusję odnośnie konieczności profesjonalizacji infrastruktury, na której dane jest im rywalizować. Prawdą jest więc, że utrapieniem klubów nie jest tylko pojemność ich stadionów, a przede wszystkim warunki na nich panujące. Patrząc jednak na tak szybko rosnącą popularność WSL, można mieć nadzieję, że sytuacja na każdym z tych pól z kolejnymi sezonami będzie zmierzała ku poprawie.
Czas na Polskę
Organizacja Mistrzostw Europy w Anglii znacznie przyczyniła się do wzrostu zainteresowania kobiecą piłką w kraju. Polska też stoi przed podobną szansą. Już niedługo UEFA ogłosi organizatora Euro 2025. Oprócz naszego kraju, swoją kandydaturę zgłosiła Francja, Szwajcaria a także swoje siły połączyła Dania z Norwegią, Szwecją i Finlandią. Obiektywnie, kandydatura Polski wydaje się być najciekawszą opcją, gdyż impreza tej rangi nigdy w historii nie odbywała się w Europie Środkowo-Wschodniej. Ponadto, od lat mistrzostwa wyraźnie zdominowane są przez kraje zachodnie. Gdyby organizację przyznano Polsce, automatycznie oznaczałoby to udział naszej drużyny w fazie grupowej turnieju, co nigdy wcześniej nie miało miejsca. Wybór pozostałych kandydatur oczywiście byłyby bezpieczny, jako że wszystkie te kraje mają szerzej rozwiniętą kulturę kibicowania i historię kobiecej piłki. Jednak wybór naszego kraju mógłby być momentem przełomowym nie tylko by promować kobiecą piłkę w Polsce, ale w całym pomijanym dotychczas regionie Europy. Nowoczesne stadiony i doświadczenie w organizowaniu podobnych imprez, a także ogromny potencjał, jaki wciąż pozostaje niewykorzystany, dają nam szansę na pozytywne rozpatrzenie naszego zgłoszenia. Ostateczna decyzja ma zapaść w kwietniu.