Tym razem w ramach moich muzealnych wycieczek wyjechałam poza Warszawę, jednak część studentów UW doskonale wie, że Chęciny to miejsce, do którego naprawdę warto się wybrać.

Każdy samorządowiec z UW wie, w jakim celu odwiedza się Chęciny, małą miejscowość położoną w województwie świętokrzyskim. To właśnie tam znajduje się Europejskie Centrum Edukacji Geologicznej, ośrodek szkoleniowo-badawczy Uniwersytetu Warszawskiego. To właśnie tam odbywają się szkolenia, konferencje, a także wyjazdy badawcze organizowane dla grup z naszej uczelni i nie tylko.
Sąsiedztwo Europejskiego Centrum Edukacji Geologicznej sprzyja jednak nie tylko szkoleniom, lecz także obcowaniu z kulturą – niedaleko ośrodka znajdują się ruiny zamku udostępniane zwiedzającym. Mimo że prawie każdy, kto wizytę w Chęcinach ma za sobą, wspiął się na wzgórze zamkowe, to mało osób tak naprawdę wchodzi na sam zamek, żeby obejrzeć go od środka. Powodem mogą być zarówno godziny otwarcia – aktualnie zabytek jest dostępny dla zwiedzających codziennie w godz. 9-17, a te godziny nie zawsze odpowiadają grupom odwiedzającym ECEG – jak i cena wstępu: bilet ulgowy kosztuje 16 zł, a jeśli akurat nie masz przy sobie legitymacji studenckiej, za bilet normalny musisz zapłacić 20 zł. Ta kwota wydaje się relatywnie wysoka jak na zwiedzanie ruin, tym bardziej na wyjeździe integracyjnym, na którym z reguły nie zakładamy zwiedzania w wolnym czasie na własny koszt. Zawsze można oczywiście zapytać organizatorów wyjazdu, czy znajdzie się czas i budżet na zwiedzanie, jednak w sytuacji gdy jesteśmy w Chęcinach prywatnie albo chcemy wykorzystać wolną chwilę na spontaniczny wypad na zamek, warto wydać te kilkanaście złotych, żeby wejść do środka – nie będziecie żałować, szczególnie jeśli pójdziecie w dobrym towarzystwie.
Zanim jednak wybierzecie się na zamek, warto zapoznać się z historią tego miejsca – jestem pewna, że nawet osoby, które odwiedzały tę miejscowość wielokrotnie przy różnych okazjach, niekoniecznie mają pojęcie o tym, co to za zabytek. Zamek Królewski w Chęcinach został wybudowany na przełomie XIII i XIV wieku, a pierwsza wzmianka o nim pochodzi z 1306 r., kiedy to Władysław Łokietek nadał go biskupowi Janowi Muskacie. Już rok później budowla przeszła jednak z powrotem w ręce królewskie i aż do 1795 r. pełniła różnorodne funkcje, m.in. skarbca, więzienia, a za panowania Jagiellonów niejednokrotnie służył za rezydencję albo oprawę wdowią dla królowych. W Chęcinach rezydowała np. królowa Bona Sforza, stąd wzięła się legenda, że do tej pory jej duch straszy w chęcińskich murach. Po III rozbiorze Polski zamek zaczął podupadać, jednak pierwsze prace konserwatorskie rozpoczęto jeszcze w XIX wieku. Zainteresowanych bogatą historią zamku zachęcam do poczytania więcej na stronie internetowej zabytku, tymczasem chciałabym opisać wrażenia, jakie towarzyszyły mojej ostatniej wizycie na zamku w Chęcinach.
Chociaż do dnia dzisiejszego zachowały się tylko ruiny, zamek chęciński wciąż jest pełen życia – zwiedzając, można naprawdę wyobrazić sobie, jak wyglądały Chęciny w czasach świetności. Zajrzenie do lochów czy do skarbca, w którym Łokietek trzymał swoje złoto, to jednak nie są jedyne atrakcje. Odwiedzający, nie tylko ci najbardziej uważni, natkną się na kościotrupy w strojach z epoki; obok jednego z nich można usiąść na ławce i zrobić sobie z nim zdjęcie. Ogromną radość, szczególnie podczas zwiedzania większą grupą, może sprawić również możliwość przymierzenia średniowiecznych hełmów.
Największą atrakcją są jednak wszelkie narzędzia tortur, przede wszystkim dyby, gilotyna oraz tzw. klatka hańby, do której dawniej zamykano (na kilka lub nawet kilkanaście godzin) skazanych m.in. za łamanie ogólnie przyjętych norm społecznych czy drobne przestępstwa. Są one udostępnione zwiedzającym, co oznacza, że każdy może skorzystać z takiego narzędzia i poprosić znajomych, żeby zrobili mu zdjęcie. Trudno o bardziej zabawną pamiątkę niż klasyczne zdjęcie w dybach, a zamknięcie kogoś w klatce hańby wydaje się odrobinę bardziej oryginalnym przeżyciem. Dzięki temu wizytę w zamku będzie można zapamiętać na dłużej.
Oprócz narzędzi tortur i szkieletów przebranych za rycerzy warto zwrócić uwagę na wspaniałe widoki – zamek posiada dwie wieże, na które można wspiąć się i podziwiać okolicę. Jest co oglądać, ponieważ Chęciny znajdują się niedaleko Kielc, a co za tym idzie, również Gór Świętokrzyskich. Okolice Chęcin mogą również rozpoznać fani „Trylogii” Sienkiewicza z ekranizacji „Pana Wołodyjowskiego”, co dodatkowo oddziałuje na wyobraźnię. Podobno przy dobrej pogodzie na horyzoncie zamajaczą wierzchołki Tatr, może akurat będziecie mieć szczęście i je wypatrzycie.
Zamek chęciński to miejsce wyjątkowe choćby pod tym względem, że wiele osób związanych z UW ma przyjemne wspomnienia związane z jego okolicami, a tak naprawdę nigdy nie zwiedziło ruin. To właśnie dlatego tym razem wzięłam na tapet to miejsce, mimo że z założenia piszę głównie o muzeach i wystawach w Warszawie. Okazuje się jednak, że poza stolicą można znaleźć ciekawe miejsca, które jako studenci UW odwiedzamy często, a niewiele o nich wiemy. Myślę, że w muzeach oraz ogólnie zwiedzaniu chodzi często właśnie o to, żeby odkryć na nowo to, co jest nam bardzo dobrze znane, ale trochę od innej strony. Często zapominamy o miejscach, które mamy na wyciągnięcie ręki, a po przyjrzeniu im się z bliska okazuje się, że kryją w sobie więcej, niż nam się wydawało. Dlatego przy najbliższej okazji polecam każdemu – niezależnie od tego, ile razy już był w Chęcinach – zajrzeć również na zamek. Kto wie, może uda się dowiedzieć czegoś nowego czy choćby zrobić kilka pamiątkowych zdjęć do podzielenia się na social mediach. Oczywiście nie zapominajmy o najważniejszym – wspólne zwiedzanie niesamowicie integruje!